“Nie przestaję jeść, kiedy jestem pełny…” – Jedzenie emocjonalne

Dla wywołania maksymalnej przyjemności, produkt powinien zawierać sól, cukier, glutaminian sodu oraz związki aktywujące smak. Co ciekawe, smak stanowi zaledwie 10% ogólnego doświadczenia podczas jedzenia. Optymalny poziom soli to 1,0-1,5%, glutaminianu  0,15%, a związków smakowych 0,02%.

Dokładnie takich słów użył jeden z amerykańskich stand-uperów podczas jednego ze swoich show. Kontekst miał oczywiście charakter humorystyczny, jednak zdradza również złą stronę: jedzenie emocjonalne. Właśnie ten rodzaj spożywania pokarmu, określamy mianem jedzenia hedonistycznego. Czym ono jest?

CZYM JEST JEDZENIE HEDONISTYCZNE?

Zacznijmy od tego, że jedzenie jest nieodłącznym elementem życia. Wyróżnijmy dwa rodzaje spożywania pokarmu – jedzenie homeostatyczne oraz jedzenie hedonistyczne. Pierwszy rodzaj dotyczy jedzenia w celu uzyskania homeostazy, czyli podstawowej równowagi wewnętrznej, od której zależy przetrwanie. Mówiąc naukowym językiem, jedzenie homeostatyczne ma na celu osiągnięcie zdeterminowanego genetycznie punktu metabolicznego i jest sterowane przez podwzgórze – małe cetrum dowodzenia znajdujące się w naszym mózgu.

Jedzenie hedonistyczne natomiast oznacza zaspokajanie nie apetytu fizycznego i potrzeb organizmu, ale naszych pragnień – słowo „hedonizm” wywodzi się od greckiego „hedone”, czyli „przyjemność”. Dla przyjemności jemy zazwyczaj, kiedy stawiamy czoła emocjom, zarówno tym dobrym jak i złym. Kiedy czujemy się znudzeni, odrzuceni, sfrustrowani czy przygnębieni ,możemy sięgać po czekoladę, ciastka czy pączki, które mają być formą pocieszenia. Wykonano eksperyment, w którym naukowcy odkryli, że podczas oglądania smutnego filmu, osoby otyłe jedzą znacznie więcej czekolady, niż kiedy oglądają film neutralny w przekazie. Emocje zajadamy również, kiedy jesteśmy podekscytowani lub chcemy się zrelaksować – np. popcorn w kinie.

Jedzenie hedonistyczne niemal zawsze oznacza sięganie po przetworzone i wysokoenergetyczne przekąski. Jeśli jemy je ze względów emocjonalnych a nie fizjologicznych, stajemy się podatni na pokarmy, które w dzisiejszym świecie są tak łatwo dostępne. Kuszą nas ciągłe reklamy i przekąski w witrynach sklepów. Im większą masz skłonność do jedzenia pod wpływem emocji, tym bardziej podatny jesteś na wszelkie pokusy. Nadwrażliwość na bodźce związane z jedzeniem, w połączeniu z obfitością dostępnych towarów, to mieszanka wybuchowa, której efektem jest nieunikniony przyrost wagi.

CO KIERUJE OSOBĄ, KTÓRA ZAJADA EMOCJE?

Jedzenie hedonistyczne jest często jedzeniem bezmyślnym. W idealnym świecie, po zjedzeniu wystarczającej ilości pożywienia w celu zaspokojenia potrzeb fizjologicznych, sygnał z żołądka powiadamia mózg o tym, że jesteśmy syci. Większość ludzi wie, kiedy się najadło, i przestaje, zanim zaczyna czuć ociężałość. Co więcej, skoro jedzenie zaspokaja potrzeby fizyczne, człowiek nie powinien czuć wyrzutów sumienia czy wstydu.

Niekoniecznie odnosi się to do jedzenia emocjonalnego. Jedzenie pod wpływem emocji oznacza zwykle duże dawki energii, a nasz żołądek nie reaguje na nią właściwie.

Jeśli porównamy 50g warzyw i 50g czekolady, zauważymy, że czekolada zajmuje zdecydowanie mniej miejsca. Jest natomiast produktem bardzo energetycznym, przez co organizm ma problemy z rozróżnieniem, kiedy zjedliśmy „wystarczającą” ilość. Problem ten dotyczy większości jedzenia śmieciowego. Dostarcza nam ono niesamowicie dużo energii, co oznacza, że łatwo zjeść zbyt dużo i doprowadzić do wzrostu wagi.

Ktoś zajadający emocje może z łatwością pochłonąć ogromną paczkę chipsów, ponieważ jego apetytem nie kieruje fizjologia, a silne pragnienie psychologiczne. Co więcej – jedzenie emocjonalne wywołuje poczucie winy i wstydu. Człowiek nie wie, czemu zjadł aż tyle, choć ma jak najlepsze intencje, żeby utrzymać dietę.

Uczucia osoby zajadającej emocje doskonale opisują słowa Jane Olsen, która w swojej książce „Licząc kalorie” napisała: „Może przynosi nam to pociechę, ale z pewnością nie pomaga. Utożsamiając siebie z konkretnym jedzeniem i myśląc o nim w kategorii starego przyjaciela, doprowadziłam do sytuacji, w której znalazłam się w uzależniającej i niszczącej relacji. Jeśli traktowałam jedzenie jako przyjaciela, oznaczało to, że najwyraźniej potrzebowałam prawdziwych przyjaciół”.

CO POWODUJE, ŻE JEDZENIE EMOCJONALNE JEST TAK PRZYJEMNE?

W 2003 r. amerykański magazyn kulinarny „Bon Appetit” przeprowadził badanie, w którym respondenci spośród podanych produktów wybierali swoje ulubione potrawy, a były to lody, czekolada, ciasto, sernik i frytki. Jeśli taka ankieta przeprowadzona będzie w Wielkiej Brytanii czy którymkolwiek z krajów europejskich, podejrzewam, że kolejność byłaby podobna. Aby zrozumieć, co czyni te produkty tak wyjątkowymi i pożądanymi podczas jedzenia pod wpływem emocji, musimy zwrócić uwagę na czynniki smaku (termin używany w przemyśle spożywczym), które każdy z nich posiada.

Możemy wyróżnić sześć czynników które popychają nas w stronę jedzenia hedonistycznego:

  1. smak
  2. dynamiczny Kontrast
  3. właściwości emocjonalne
  4. wartość przyjemności
  5. gęstość kaloryczna
  6. emulsje

Zapewne nie zaskoczy cię że przedsiębiorstwa spożywcze bardzo ostrożnie dodają je do konkretnych produktów, aby zyskiwały one tzw. „punkt szczęścia”, będący kombinacją czynników smaku, które sprawią, że jedzenie jest tak pyszne, że wręcz uzależniające. Za chwilę postaram się opisać, co kryje się pod tymi pojęciami.

Czynnik numer jeden: smak

Czynnik numer dwa: dynamiczny kontrast

Wiele popularnych przekąsek hedonistycznych zawiera duże kontrasty teksturowo-smakowe. Na przykład czekolada i lody najpierw mają formę stałą, a potem rozpuszczają się w ustach. Pączki z dżemem łączą w sobie puszystość ciasta z przyjemną wilgocią dżemu. Im większy kontrast, tym bardziej przyjemne i wynagradzające doświadczenia podczas jedzenia.

Czynnik numer trzy: właściwości emocjonalne

Jedzenie powinno wywoływać miłe wspomnienia związane z chwilą, kiedy kosztowaliśmy je po raz pierwszy i stanem psychicznym w tamtym momencie. Np. czekoladki podarowane przez wielbiciela w walentynki, lody, których smakiem cieszymy się w czasie wakacji. Nawet jeśli takie wspomnienia nie istnieją, mogą zostać wywołane poprzez kampanię reklamowe i marketing.

Czynnik numer cztery: wartość przyjemności

Wartość przyjemności to obliczenia prowadzone w fabrykach spożywczych, które określają relacje pomiędzy smakiem jedzenia, a zachodzącą stymulacją makroskładnikową (wynikającą z połączenia węglowodanów, tłuszczów i białka). W najlepszych potrawach obie wartości są zmaksymalizowanie, a jeśli jedna z nich zostanie zredukowana, należy ją w jakiś sposób zrekompensować, aby jedzenie było smaczne. Jeśli producent zmniejsza ilość tłuszczu w produkcie, musi zwiększyć jego walory smakowe, aby zachował ten sam poziom doświadczenia hedonistycznego. Zwykle osiąga się to przez to zwiększenie ilości cukru i innych sztucznych substancji słodzących.

Czynnik numer pięć: gęstość kaloryczna

Jest to stosunek liczby kalorii do wagi produktu. W skali, w której woda to 0, a czysty tłuszcz to 9, jedzenie o gęstości kalorycznej pomiędzy 4 a 5 jest uznawane za najsmaczniejsze. W naszych jelitach znajduje się wiele receptorów, a pokarmy o idealnej gęstości kolorycznej stymulują je do generowania w mózgu intensywnego uczucia przyjemności.

Czynnik numer sześć: emulsja

Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa Emulgere, oznaczającego „doić” lub „wysysać” i oznacza mieszanka dwóch cieczy, które zwykle nie mieszają się ze sobą, jak np. woda i tłuszcz z mleka. Przykładami emulsji spożywczych będą lody, czekolada, masło, sos winegret, majonez i kawa parzona. Emulsje nadają doznaniom związanym ze spożywaniem wysoko tłuszczowych, słodzonych produktów nowego wymiaru np. masło w stanie stałym zawiera około 2,5% soli, ale kubki smakowe odczuwają to inaczej, dając wrażenie 10 procentowej zawartości.

Mógłbym się założyć, że czytając ten tekst, do głowy wpadają ci przykłady konkretnych smakołyków. Idealnym przykładem produktu, który spełnia wszystkie kryteria jest czekolada. W 2006 r. Gordon Parker i  Joanna Crawdford z Prince of Wales Hospital w Sydney zbadali wszelkie możliwe teorie wyjaśniające uzależniający wpływ czekolady. Po przeanalizowaniu odpowiedzi ponad 3000 dorosłych respondentów ze stwierdzoną depresję kliniczną, doszli do wniosku, że tłuszcz i cukier aktywują zarówno dopaminę, jak i opioidy (czyli wszystkie substancje chemiczne o działaniu podobnym do morfiny i pochodnych) w sposób silny, ale dysfunkcyjny, czego efektem jest nadmierna konsumpcja. Osoby cierpiące na depresję mogą być bardziej podatne na nadużywanie czekolady, ponieważ poprawia ona nastrój.

Ja sam w dzieciństwie spożywałem tony czekolady. Oczywiście bardzo mocno odbiło się to na masie mojego ciała, co było regularnie wytykane przez moje otoczenie. Zarówno rodzina jak i reszta ludzi wokół, stawiała łatwą diagnozę: jest łakomy. Nie umie się pohamować i tyle. W wielu domach sytuacja wygląda niemalże identycznie, gdzie każdy szuka winy a nie zastanawia się nad podatnością na czynniki prowadzące do otyłości. Jedzenie emocjonalne, które ciągle nazywam hedonistycznym nie ma zdefiniowanego źródła. Nie da się (od razu) wskazać palcem i powiedzieć gdzie leży problem. Jak Widzisz jest niemalże całkowicie uzależnione od naszej psychiki – dlatego też nie będzie specjalnej części na zakończenie jak poradzić sobie z jedzeniem emocjonalnym.

GDZIE LEŻY PROBLEM ZAJADANIA EMOCJI?

Przyczyn możemy się doszukiwać i dopiero po dokładnym zdefiniowaniu co nią jest, jesteśmy w stanie poprawić swoją sytuację. Skutkiem jedzenia emocjonalnego bardzo często nadmierna masa ciała. Najbardziej powszechnym rozwiązaniem i reakcją na jedzenie emocjonalne jest próba całkowitego odizolowania się od produktów wywołujących przyjemność. Ludzie zaczynają stosować rozmaite jadłospisy na redukcję wagi, którą zgromadzili za sprawą jedzenia hedonistycznego.

Wróćmy jeszcze na moment do badania na temat czekolady. Autorzy zostawili wnioski, które skłaniają do refleksji czym tak naprawdę jest jedzenie dla przyjemności i jak wiele w nim kawałków z uzależnień. Oto ich słowa:

„Wzmożona aktywność dopaminy i opioidów w połączeniu z kaloriami formie tłuszczu i cukru wpływa również na receptory w jelitach. Z tego powodu, tak jak w przypadku narkotyków, już jedno spożycie czekolady zwiększa prawdopodobieństwo, że znów po nią sięgniemy.”

JEDZENIE JAK ALKOHOL I NAROKOTYKI?

Wiesz to Ty, wiem to ja, że istnieje coś takiego jak uzależnienie od słodyczy. Natomiast nikt się nie zastanawiał dlaczego tak jest.

Jedzenie emocjonalne wywołuje ogromną przyjemność, a my, ludzie… lubimy dopaminkę.

W przypadku terapii narkotykowej lub alkoholowej pacjentowi zaleca się całkowicie zrezygnować z substancji od której jest uzależniony. Kiedy mamy kogoś uzależnionego od słabej jakości jedzenia, zalecenia wyglądają podobnie. Nie jeść – to słyszą pacjenci dietetyków i lekarzy, których dotyczy problem otyłości lub nadwagi. Nawet jeśli waga jest w normie, „najpyszniejsze” rzeczy, które nas uzależniają, nie mogą pochwalić się najlepszym wpływem na zdrowie. Koniec końców zaleca się całkowite eliminowanie tego typu pożywienia z diety.

Mimo, że wcześniej wspomniane badania dotyczyły tylko jednego konkretnego produktu jakim jest czekolada z łatwością podobny skład i cechy możemy przepisać wielu innym smakołykom, które widnieją na półkach sklepów, po które sięgamy niemalże codziennie.

JEDZENIE EMOCJONALNE – ZAKOŃCZENIE

Zarówno ja, jak i moi klienci mamy z tym problem – jemy wtedy, kiedy nie odczuwamy głodu fizycznego. Z autopsji i doświadczenia zawodowego wiem, że zabronienie i całkowita izolacja od „przyjemnych smakołyków” nie jest dobrym rozwiązaniem. Pomoże na chwilę, ale wytworzy szereg niepożądanych zachowań, zwanych dziś złymi relacjami z jedzeniem. Upraszczając – może być tak, że jak nie wytrzymamy w reżimie, to potem zjemy jeszcze więcej. Rozwiązanie? Nie ograniczać, a próbować kontrolować. W coraz większym stopniu.

Udostępnij post:

Zobacz też!

Dołącz do Newslettera!